baner przed trescia posta

Wiosenne „Pranie” i „Żywy róż” zawitały do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a wszystko za sprawą otwartej 20 lutego 2020 roku w Galerii ASP wystawy Marii Pinińskiej-Bereś „Kobiecy rezerwuar”. Pokaz ten wieńczy obchody 100-lecia obecności kobiet w krakowskiej Akademii.

01 fot Przemyslaw WideL02 fot Przemyslaw Widel

Fot. Przemysław Wideł

Jest to pierwsza prezentacja twórczości tej znakomitej rzeźbiarki, autorki akcji, environmentów, instalacji i obiektów w murach jej macierzystej uczelni. Została zorganizowana z okazji Roku Kobiet z ASP, dzięki kuratorce wystawy Iwonie Demko oraz zaangażowaniu Fundacji im. Marii Pinińskiej-Bereś i Jerzego Beresia Beresia.

Maria Pinińska-Bereś studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w latach 1950-1956. Była jedną z najbardziej cenionych studentek pośród wszystkich w pracowni Xawerego Dunikowskiego. Po studiach stopniowo wypracowała własny styl. Zaczęła używać lekkich i miękkich materiałów, a tematyka jej prac poruszała kwestie kobiece. Kolorem sztandarowym stał się róż. W pracy twórczej W pracy twórczej Maria sięgała po to, co najbardziej osobiste, po własne „ja”, które, jak pisała w notatkach, „było kobietą, z całym bagażem problemów płci”.O osobistych doświadczeniach Marii Pinińskiej-Bereś, wspólnych w wielu aspektach z doświadczeniami kuratorki Iwony Demko, można przeczytać w publikacji towarzyszącej ekspozycji. Jest to przedruk unikatowego albumu „M. Pinińska-Bereś. Przedmioty z lat 1968-1974”, wykonanego własnoręcznie przez artystkę.

03 Katalog Zdjecie Pogladowe

Autor projektu publikacji i identyfikacji wizualnej wystawy: Przemysław Wideł

12 marca 2020 r. odbędzie się finisaż połączony ze spotkaniem z Bettiną Bereś, która odpowie o swojej mamie i pokaże zdjęcia z archiwum Fundacji Marii Pinińskiej-Bereś i Jerzego Beresia. Do tego czasu wystawa będzie otwarta od wtorku do niedzieli w godzinach 13:00-18:00 w Galerii ASP przy ul. Basztowej 18.

Prace prezentowane na wystawie są własnością Fundacji im. Marii Pinińskiej-Bereś i Jerzego Beresia.

Patronat medialny nad wystawą sprawuje Radio Kraków.

Wystawa czynna:

14.02.2020-12.03.2020

Wtorek-niedziela, 13:00–18:00

Finisaż i spotkanie z Bettiną Bereś, córką Marii Pinińskiej-Bereś

12.03.2020 (czwartek) godzina 18:00

Galeria ASP w Krakowie, ul. Basztowa 18

05 grafika do przedzielania tekstow

Maria Pinińska-Bereś

CYTATY Z NOTATEK

Już jako 11,12-letnie dziecko czułam coś na kształt upokorzenia i zawiedzenia tym, że jestem „kobietą”. Moi bracia byli inaczej traktowani niż ja, mieli większą wolność osobistą, w nich pokładano nadzieje. Moją biologię i to, co z niej wynikało, postrzegałam jako przekleństwo. Obecny był straszak kobiety upadłej, jako odpowiednik płciowości kobiety, jak i synonim panny z dzieckiem. Pomimo, że moja rodzina należała do klasy wyższej, stereotypy te były obowiązujące. Dochodziła jeszcze mentalność ultrakatolicka z naczelnym grzechem ciała i wizją potępienia. Dziwne, ale wszystkie te obyczajowe restrykcje mało dotykały płci męskiej, której grzeszki przemilczano, zwalano na karb złego wpływu lub lekkich kobiet. Restrykcje i widmo kompromitacji dotykały kobiet i dziewcząt. Tylko panny brzydzące się sferą płci miały szansę na uniknięcie raf.

W trakcie dorastania i po wkroczeniu w życie dorosłe „kolekcjonowałam” sytuacje, zachowania i obyczaje, które uważałam za krzywdzące i upokarzające kobiety. Ale spostrzeżenia te były skrzętnie skrywane, z nikim nie dzieliłam się swoimi wrażeniami i wnioskami. W 1965 roku, gdy zerwałam z rzeźbą warsztatową i zwróciłam się ku własnej osobowości, odblokował się nagle, ten KOBIECY REZERWUAR .

Odrzucając to, co konwencjonalne musiałam sięgnąć do własnego „ja”. A to ja było kobietą, z całym bagażem problemów płci

 05 grafika do przedzielania tekstow

KOBIECY REZERWUAR

Dr hab. Iwona Demko prof. ASP

Rzeźbiarka – nawet wtedy kiedy robi wideo

 „Swój dyplom na Wydziale Rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych robiłam w 2001 roku, czyli dokładnie w tym samym miejscu, jednak 45 lat później niż MARIA PINIŃSKA-BEREŚ. Pośród wielu brązowych, czarnych lub białych dyplomów, mój wyglądał inaczej – był cały różowy. Moja dyplomowa rzeźba była moją pierwszą różową rzeźbą. Przez całe wcześniejsze, dwudziestosiedmioletnie życie nienawidziłam tego koloru. Uważałam, że jest infantylny, niepoważny, mało godny, zbyt mocno kojarzony z kobiecością. A kobiecość nie przystoi prawdziwej rzeźbiarce i nie jest to coś, z czym należałoby się obnosić. Jednak kiedy robiłam dyplom, coś w środku mnie kazało mi wybrać ten kolor. Kiedy pomalowaną rzeźbę zobaczył profesor Jerzy Nowakowski – będący moim promotorem – powiedział: „Maria Pinińska-Bereś”. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam to nazwisko. Nigdy nikt wcześniej nie pokazał mi jej prac. Myślałam, że jestem pierwszą osobą, która odważyła się na ten zakazany kolor. […] Nie wiedziałam również, że różowy stanie się moim kolorem sztandarowym – tak samo jak Pinińskiej.

 Mój dyplom był olbrzymią, ponad cztero metrową,  abstrakcyjną formą. Aby ją przenosić potrzebowałam pomocy pięciu mężczyzn. Ten fakt wymusił moją kolejną decyzję. Postanowiłam poszukać materiału, który będzie lekki w transporcie, tak, abym nie musiała prosić o pomoc mężczyzn. Znalazłam gąbkę. Zrobiłam abstrakcyjne formy, tym razem z gąbki oklejonej miękkim i przyjemnym, RÓŻOWYM polarem. Jedną (chudą, kobiecą) ręką obracałam 1,5 metrowe formy. Byłam samowystarczalna i szczęśliwa. Podzieliłam się moimi doświadczeniami z kuratorką pracującą w BWA w Sanoku, Agatą Sulikowską-Dejeną, a ona po wysłuchaniu mojej historii, zapytała czy wiem, że to samo mówiła Pinińska-Bereś, która chciała nosić swoje rzeźby sama, „bez pomocy męskich bicepsów” (Maria Pinińska-Bereś, Jak to jest z tym feminizmem, w: Sztuka kobiet, Galeria Bielska BWA, 2000, s. 195.).

Kiedy odnalazłam słowa Pinińskiej nie mogłam uwierzyć. Mogłabym powtórzyć większość jej słów, a właściwie przez cały czas podświadomie je powtarzałam. Początkowo ucieszyła mnie zbieżność naszych doświadczeń. Po raz pierwszy nie czułam się odosobniona w swoim doświadczeniu rzeźbiarki. Myśl o tym, że była kiedyś artystka, która czuła to samo, co ja była wspierająca, kojąca, dodająca odwagi i pewności. Nie wiele wiedziałam wtedy o sztuce feministycznej. A nawet gdybym wiedziała, zapewne bym się jej wyparła. Po ukończeniu studiów „wylały się” ze mnie tematy związane z moim wewnętrznym światem, a ten świat był światem kobiety. Maria mówiła, że nagle odblokował się u niej ten „kobiecy rezerwuar”. Podobnie było u mnie. Tak jak i Maria nie wiedziałam, że to, co robię nazywa się sztuką feministyczną. I tak jak i ona zdziwiłam się wtedy, kiedy ktoś tak mnie sklasyfikował. Robiłam prace o życiu, które znałam. Po studiach przestałam również kurczowo trzymać się tego, czego nauczyłam się na akademii. Postanowiłam szyć swoje prace z tkanin, z materiału zupełnie niepoważanego w środowisku, z którego się wywodziłam. Tak jak i Maria odczuwałam swoje twórcze działania jako konieczność silniejszą od dyskomfortu związanego z brakiem zrozumienia ze strony odbiorców. Jednak zanim ją poznałam, w swoim odczuwaniu świata i przetwarzaniu go na język sztuki czułam się bardzo odosobniona. Nikt nie pokazał mi sztuki tworzonej przez inne kobiety. Maria Pinińska-Bereś była pierwszą artystką, dzięki, której poczułam, że to, co robię nie jest dziwne. Podczas studiów nieświadomie bardziej chciałam się podporządkować, niż szukać wewnątrz siebie. Nie było też kobiet, profesorek, które w swojej twórczości mówiłyby o własnej przynależności do płci. Nie miałam mentorki. Być może dlatego chłonęłam jej prace. Zwłaszcza te, gdzie odkrywałam małe motywy waginalne: „Mój uroczy pokoik” (1975), „Król i królowa” (1986), „Płonąca żyrafa” (1989), „Odaliska i niewolnica” (1990). Czasami odkrywałam (po czasie) niezwykłe podobieństwo między naszymi pracami, jak w „Pierożku” (1987) Pinińskiej i moimi „Spécialité de la maison” (2016), gdzie tak jak i Maria wykorzystałam szklany klosz, aby zakryć nim rzeźbę.

Nikt nigdy nie zniszczył mojej pracy, jak to miało miejsce w przypadku Pinińskiej, jednak wiele razy słyszałam bardzo negatywne opinie, czy obraźliwe słowa. Nie miałam braci, tak jak Ona, tylko jedną siostrę. Być może dlatego nie czułam, żebym była traktowana w domu inaczej. Jednak kiedy skończyło się moje dzieciństwo, kiedy zaczęłam wychodzić z domu w świat, poczułam - podobnie jak Ona - „coś na kształt upokorzenia i zawiedzenia tym, że jestem kobietą”. Nie byłam również - tak jak i Ona - pogodzona z moją biologią. Wstydziłam się jej. Tak jak i dla Niej, biologia i to, co z niej wynikało, było dla mnie przekleństwem. Ja również bardzo długo nie mówiłam nikomu o moich spostrzeżeniach, „które uważałam za krzywdzące i upokarzające kobiety”[1]. Nauczyłam się ich nie widzieć i nie słyszeć. Bagatelizować. Zapominać o nich. Czasami się z nich śmiałam. Nie starałam się kolekcjonować ich tak, jak to robiła Pinińska, jednak one zostawały we mnie. Nigdy też tak jak Maria nie wystawiłam albumu ze zdjęciami swoich prac w czasie wystawy, dlatego być może nikt nie mógł wpisać tam obraźliwych słów. Dzisiaj jest pod tym względem inaczej. Podobne słowa kierowane są do mnie w e-mailach lub komentarzach w Internecie.

Kiedy myślę o podobieństwie naszych „takich” doświadczeń, świadomość ta nie działa budująco. Mimo to, że nasze dyplomy były oddzielone od siebie czterdziestoma pięcioma latami, nie było właściwie najmniejszej różnicy pomiędzy naszymi odczuciami jako kobiet-rzeźbiarek. Zastanawiam się, czy obecnie uczące się na Wydziale Rzeźby studentki mają podobne doświadczenia. Chociaż w moim przypadku świadomość tych lekcji pojawiła się kilka lat po studiach, podobnie jak w przypadku Marii. Zastanawiam się także jaki bagaż życia wniosą w dorosłość dzisiejsze dziewczynki. Czy będzie jakaś różnica? Czy nadal będą rosły w poczuciu upokorzenia i zawiedzenia tym, że są kobietami?

Dzisiaj twórczość Marii Pinińskiej-Bereś należy do kanonu historii sztuki, została uznana. Jednak nie mam pewności, czy mimo to absolwentki naszej uczelni bez żadnej przeszkody mogą korzystać i korzystają w twórczości ze swojego kobiecego rezerwuaru?

Nie poznałam Marii Pinińskiej-Bereś osobiście i nie wiem, czy lubiłybyśmy się gdybyśmy się znały. Wiem jednak, że bardzo wiele jej zawdzięczam i to zawsze pozostanie dla mnie ważne. To emocja, której nie da się opisać. Wiem, że zawsze będę czuła niewidzialne połączenie między nami. Wystawa „Kobiecy rezerwuar” w Galerii ASP jest pierwszą prezentacją twórczości Marii Pinińskiej-Bereś zorganizowaną w murach jej macierzystej uczelni. Cieszę się, że to właśnie ja jestem kuratorką tej wystawy. Zawsze chciałam móc zrewanżować się za to, co od niej dostałam.”

 

Mapka i spis obiektów prezentowanych na wystawie:

06 Opis Ekspozycji

 

 

Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie | pl. Jana Matejki 13, 31-157 Kraków | +48 12 299 20 00 |

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.